środa, 26 lutego 2014

Te lafiryndy cyklistki ;) czyli o tym, jak prababcia wsiadła na rower.






   Kiedy nasze prababcie wsiadły na rowery wywołołało to burzę protestów ze strony panów. Nie dość, że pachniało to już wyzwoleniem kobiet (niezależność poruszania się) to na dodatek śmiały zakładać dla wygody hajdawery - czyli spodnie. Gazety pełne są felietonów, dowcipów i dosadnych uwag, potępiających ówczesne rowerzystki. Powszechnie naigrywano się, że cyklistki są brzydkie, że nie znajdą sobie męża, co zapewne miało dodatkowo odstręczać co odważniejsze panie do wsiadania za kierownicę ówczesnych bicyklów. Tylko w jednym miejscu dopuszczano występy rowerowe - w cyrku, no ale nie dotyczyło to oczywiście przyzwoitych dam. Znalazłam trochę ciekawych wzmianek "okołorowerych", a nawet artykuł o ówczesnej modzie, obowiązującej podczas rowerowych przejażdżek.







DO PAN CYKLISTEK

używających po mieście w... rajtuzach.


Zdawna jest znaną maksyma na świecie,
Że jest szacunek należny kobiecie,
Albowiem ona — (utarte to słowo)
Stworzeń królową.
Lecz gdy się patrzę na cyklistki owe,
Co w hajdawarach mkną, zadarłszy głowę,
To niech mi zaraz oto rękę utną,
Bardzo mi smutno!
Żal mi jej, że pleć swoją tak zatraca,
Na bruku miejskim udając pajaca,
Że się poniża, chłopa grając rolę,
Na chwiejnem kole.
Niechaj tam w cyrku, specjalne niewiasty,
Krótkiemi stroje, dodają omasty,
Zawiędłym wdziękom, wystawiając łydki
Na oczu zbytki.
Lecz swojska dama w swym rodzonym grodzie,
Dałaby spokój tej niesfornej modzie,
Bo świat jej tytuł taki z dozą kpin da:

To lafirynda

Mucha, czasopismo satyryczne, 2  Lipca 1899 r.






CYKLIZM I MODA.



   Z wyjątku, jakim była dawniej kobieta-cykłistka lub „cyclewoman", słowo powszechnie utarte, dzisiaj stała się ona zjawiskiem b. częstem a nawet pospolitem. Jeżeli nie u nas, to przynajmniej zagranicą, sport cyklowy stał się tak ulubioną kobiet rozrywką, że mało która z nich, naturalnie z pomiędzy zdrowych i silnych,
jest w stanie się oprzeć pokusie dotknięcia aksamitną rączką lśniącego kierownika, lub siodełka wdzięcznie wykrojonego z płowej skóry. Powtarzamy to tylko, w celu ośmielenia nieśmiałych i przekonania wahających się, dla których giętka pneumatyka, jej pompki i akcesorja są jeszcze owocem zakazanym.
  
    I doprawdy godne są podziwu kobiety, kiedy odważnie wskakują na siodło maszyny, aby okiem dalekie ogarniać horyzonty a w piersi wciągać wietrzyki orzeźwiające, które kołyszą drzew wierzchołki. Wszak mają prawo biedaczki, nie mające ani powozu ani swego konia w stajni użyć trochę ruchu a zatem wzmocnić siły fizyczne!

   A tak są śliczne ich buziaki, gdy wiatr i zmęczenie umaluje je na różowo. Rower daje więc sposobność ćwiczeń fizycznych i daje zdrowie. Wreszcie cykl jest także zajęciem, celem nawet dla nas nieszczęśliwych, skazanych niejako przez dziwny ustrój społeczny na wieczną bezczynność. Kobieta na rowerze, traktująca naturalnie, sport jako rozrywkę a nie profesję, daje tym, którzy władają ołówkiem pędzlem, lub dźwięczne
tony dobywają z lutni, mówiąc krócej artystom i poetom nowe a oryginalne, piękne pojęcie sztuki. Wdzięczna sylwetka lekkiego i prawie nieuchwytnego zjawiska, niknącego w dali na stalowym rumaku, będzie zawsze natchnieniem dla tych, co czują i myślą.

   Czyż więc można się dziwić, że my, kronikarki mody, tak poważnie traktujemy ten nowy kaprys naszych elegantek, kostjum do jazdy na welocypedzie? Wdzięk i urok takiego ubrania przeważają a kobieta ożywia tylko kostjum. Przedewszystkiem cechować go powinna prostota, która będzie zarazem wytwornością. Wybór kostjumu cyklowego wymaga ze strony kobiety więcej taktu i smaku niż każdy inny, tak łatwo staje się śmiesznym a nawet nieprzyzwoitym! Proszę więc na przyszłość nie żałować chwili czasu na poufną konferencję z krawcową. Dopóki twoja najserdeczniejsza przyjaciółka, piękna pani, uśmiechać się będzie ironicznie i gorszyć widokiem twoim, jako „cyclewoman" bądź spokojną, jest to nieomylny znak, że kostjumem tworzysz uroczą całość. Bądź jednak nieufną i staraj się skryć, jaknajprędzej w dniu, kiedy twoja przyjaciółka zasypie cię komplementami, unosząc się nad twoją elegancją i wdziękiem.

  
Zacznijmy od kapeluszy.  Przedewszystkiem nigdy kapelnsz używany w mieście nie może służyć do jazdy na rowerze. Żadnych piór, kwiatów, koronek, stosownych na wizyty, koncerty, do powozu, ale nigdy na rowerze. Niepraktycznem jest także owijanie kapelusza woalką, lepiej ją opuścić na twarz lub zdjąć zupełnie. W tym roku w lecie noszono małe zręczne berety z białej piki, i zapewne na wiosnę się to utrzyma. Na dni słotne lub piękne dni zimowe, odpowiedni jest kapelusz filcowy czarny lub tabac z zatkniętem orlem piórem. Czapeczka, podobna do męzkiej ze znaczkiem klubu jest mniej zręczną.

   Spencerek, który nazwano „bolero" w swoim czasie robił furorę, nikt nie śmiał się pokazać bez krótkiego kaftaniczka, z olbrzymiemi rewerami „Directoire" i bufiastemi rękawami. Bardzo modne w r. z . jasne staniczki, bluzki i kamizelki płócienne, z płótna oxford lub z lekkiego jedwabiu utrzymają się zapewne w r. p . koszulka w odcieniu b. jasnym, począwszy od blado różowego do jaskrawo żółtego koloru jest b. noszona
przez zagraniczne „sportswomen", jako wygodna i prosta, dwa przymioty niezbędne w toalecie sportowej.

   Jeżeli całość nie jest kompletna, z jednego materjału przyjęte są jedynie bluzka i jasna chemisetka. Do toalet kompletnych dobry jest żakiecik wolny lub obcisły.
Kwestją na porządku dziennym i dotąd nie rozstrzygniętą jest t. z . ubranie racjonalne, którego wygląd męzki stanowi główną przeszkodę w jego rozpowszechnieniu. Najnieodpowiedniejszem tylko w tem ubraniu, które z innych względów wcale nie jest nieskromnem, jest to, że robią je przeważnie ze sztywnym długim żakietem z męzkiemi kołnierzykami i męzkiemi krawatami. Ubranie takie może być jaknajbardziej kobiece, bez narażenia się na to, że nosząca je kobieta brana jest za mężczyznę. Stanowczo długa spódniczka jest niepraktyczną, a nawet może się stać źródłem  niebezpieczeństwa, oplątuje ona kolana, tamuje swobodne ruchy nóg, a podnosi się ,do góry przy wietrze. Ubranie racjonalne pozwala także jeździć na zupełnie męzkiej  maszynie zamiast maszyny z niemechaniczną opadającą ramą. 
 
 Szarawary powinny być tylko o ile możności szerokie, bufiaste i plisowane, a nigdy obcisłe i przystające. Spódniczka noszoną być może, byle była zrobioną nie na sposób angielski t. j . niezręcznie długa i spadająca do pięt, ale krótka, b. przystająca na biodrach a znacznie rozszerzona u dołu. Zresztą w noszeniu spódniczki b. wielki wpływ ma sposób trzymania się w czasie jazdy. Siedząc właściwie i mając parę elastycznych ciężarków, przyczepionych z zewnątrz sukni i przyczepionych do guzika w kamaszu jest się zabezpieczoną nawet w czasie wiatru.



Materjał najodpowiedniejszy za kostjum powinien nie przyjmować kurzu ani płowieć, być lekkim a ciepłym. Za lekki będzie się podnosił i zaczepiał u kolan; cięższe materjały są za gorące bo znać na nich kurz. Najlepsze są sukna i samodziały. Stanik powinien być długi, aby zakrył siodło, z rękawami umiarkowanej szerokości. Zrobiony tak, by go nosić można, otwarty lub zapięty. Cztery guziki na przodzie są wystarczające. Kieszonek nie wiele, bo wychodzą z formy, spódniczka nie powinna mieć więcej nad 2 i półłokcia w obwodzie.

  
Kamasze, choć w lecie są gorące, jednak mają tę dogodność, że zabezpieczają od dostawania się kurzu i kamyków do obuwia, kiedy się zjeżdża lub wjeżdża na pagórek. Krótkie spódniczki wyglądałyby jak nie
wykończone bez kamaszy, które uzupełniają kostjum. Ubranie, które się nosi pod spodem także musi się zmieniać stosownie do pory roku. Może się różnić w ilości i gatunku tkaniny, lecz zawsze musi być albo całe jedwabne, albo wełniane. Płócienne spodnie ubranie na dłuższe wycieczki jest nawet niebezpieczne, bo przy poceniu się w czasie jazdy zimne i wilgotne przylega do ciała. Wszystkie paski i taśmy gorsetu powinny być także wełniane.

   Pończochy powinny być także lekkie wełniane, a pod żadnym warunkiem nie można nosić pończoch bawełnianych, robiąc wycieczki lub na dłuższych dystansach, gdyż nogi od nich nabrzmiewają. Najlepsze i najwięcej eleganckie są pończochy jedwabne, ściśle przylegające do nogi. Nadewszystko unikajcie pończoch kolorów jasnych, nawet szkockich, noszonych przez niektóre cyklistki o kracie szerokiej, co jest czasem ładne, lecz nigdy w dobrym gaście! Kto chce zawsze wyglądać elegancko i dystyngowanie, niechaj nosi zawsze pończochę czarną. Bucik bez obcasów, w lecie koloru żółtego. Rękawiczki białe ze skóry zimą, jedwabne w lecie, są najwięcej eleganckie, lecz nie powiem najwięcej praktyczne. Najlepsze z psiej skóry, bo nici jedwabiu są gorące.


W tym roku szczególniej w miejscowościach kąpielowych najwięcej widziano kostjumów z białej flaneli i piki. Kostjum z szarej alpagi jest lekki świeży i ładny, ale może być użytym tylko na spódniczkę, będąc zasztywnym na szarawarki, odejmuje im całą ich miękkość. Na zimę najlepszy jest aksamit myśliwski w tonie niewyraźnym, b. ciepły i mający ładne refleksa. Do tego futrzana czapeczka.

   Dla zwolenniczek szarawarów podaję tu opis b. ładnego kostjumu paryzkiego. Z gęstego materjału, koloru ciemnej hawanny, zrobiony jest cały kostjum i dlatego odpowiedni także na porę chłodniejszą. Niezbyt szerokich rozmiarów szarawary ,,Knicker-bockers", żakiecik z dłuższemi połami; z pod t przodów stanika, zakończonych śpiczastemi rewerami, wychodzi plastron jedwabny, przetykany z nitek białej, bronzowej i ponsowej; kołnierzyk wyłożony otoczony jest krawatką z jedwabiu vieil or. Czarne pończochyi trzewik, kapelusz marynarski nieprzemakalny, tegoż koloru, co kostjum z pąsową wstążką; długie rękawiczki szwedzkie w kolorze naturalnym.

Dwa modele londyńskie kostjumów zimowych: pierwszy z materjału z grubej wełny- changeant w kolorach bronzowym i zielonym, spódniczka, staniczek do talji, podbity futerkiem. Kołnierz  szeroki staniczka, sięgający na ramiona, zrobiony jest z sukna; kołnierz i voire, poszyty jedwabnym sznurem bronzowym w deseń a obłożony futerkiem sobolem, końce ciemnozielonego krawata znikają pod przystającą kamizeleczką z sukna ivoire, zakończoną wysokim paskiem z zielonego aksamitu. Z bronzowego płóciennego filcu kapelusik marynarski, opasany zielonym aksamitem, z boku egreta z piór kogucich. Kostjum drugi z ostrej wełnianej tkaniny w pięknym ciemnozielonym odcieniu. Pod gładką na bokach guzikami z matowego złota zapiętej spódniczkę, znajdują się szerokie szarawary z flaneli w tymże kolorze, co kostjum, zapięte u kolan, ale sięgające po za kolana i opadające na zielone kamasze. „Bolero" przystające a jednak wolne z obłożeniem szczególniej szerokiem na ramionach i sztylpami z zielonego aksamitu, którego brzeg oszyty plecionką z zielonego, bronzowego i złotego, sznura dotąd modne. Rozmiary szerokie rękawów już są zarzucane, a model ten, jako kostjum cyklowy ma tembardziej wązkie. Pasek z białej skóry ze złotą
sprzączką, zasłania połączenie spódniczki z bluzą, wykończoną z białej flaneli a otoczoną u szyi czarną białą krawatką. Bronzowy kapelusik filcowy, strzelecki otoczony jest ciemnozielonym aksamitem i wysoką egretą z piór.
   
   Poniższe illustracje przedstawiają 3 kostjumy cyklowe. Do bluzki należą spódniczka, szarawary której właściwe wszyte są u dołu w paseczek i nie mają w sobie nic skomplikowanego. Gęsto splisowane i kończące się podwiązką szarawary drugiego kostjumu robią również w chodzeniu wrażenie spódniczki, i szczególniej zalecają się wysmukłym figurom. Do tego należy bluzka z fałdami i kieszonkami. Wreszcie w 4 różnych pozycjach jeżdżącej cyklistki (Patrz na stronie 32 i 33-ej) przypatrzeć się możemy modelowi kostjumu paryzkiego, w którym można także jeździć na maszynie męzkiej. Dzieląca spódniczka nie jest
o wiele krótsza od sukni spacerowej, a przy staniu podział jej jest niewidoczny, jest ona lekka, obszerna a nie zużywa wiele materjału. Naturalnie, że i ta spódniczka wymaga także szarawarków, zmarszczonych u kolan. Mil—es.
Cyklista tygodnik ilustrowany sportowi cyklowemu poświęcony. R. 3, 1897, no 1 -2









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj, proszę :)